Wednesday, January 16, 2008

kontrowersyjny spot BPH

http://www.youtube.com/watch?v=mJ3HR7oH6V8&eurl

Sporo kontrowersji wzbudzilo pojawienie sie w sieci filmiku reklamowego banku BPH. Viral, parodia, nieuczciwa konkurencja czy wyciek z produkcji? Spekulacjom nadal nie ma konca.

Jesli to faktycznie viral, to dosc odwazny. Niemniej nijak nie przemawia do mnie argument, ze takie "niby na luzie" pokazywanie instytucji finansowej ma jakikolwiek sens i odniesie pozadany skutek. Co wiecej wyobraznia podsuwa mi nastepujacy obrazek: grupka rozwrzeszczanej, pryszczatej mlodziezy przechodzi obok witryny Banku. Ktos rzuca haslo z reklamy... i po okolicy rozlega sie radosny rechot oraz niewybredne zarty... IMHO juz na zawsze w ich wrazliwe psychiki wbije sie TO slowo i bedzie ono juz zawsze pierwszym skojarzeniem zwiazanym z TYM Bankiem ;-) ilu z nich otworzy w nim konto, kiedy bedzie na nim moglo ulokowac cos wiecej niz kieszonkowe? Bo odsetek tej "starszej" mlodziezy, na ktora to moze pozytywnie zadzialac bedzie raczej na poziomie bledu statystycznego...

Ale byc moze jestem juz kobieta stara, a jak powszechnie wiadomo, pokolenie geriatryczne cierpi na wszystko z wyjatkiem poczucia humoru ;-)

btw jesli to faktycznie viral to calkiem niezle wystylizowany na amatorski filmik - zwlaszcza ta delikatna niedorobka montazowa ;-) wystarczy porownac z oryginalem... Stawiam jednak na amatorska parodie reklamy.

Tuesday, January 15, 2008

zegnajcie superauta...

Niemalze z lezka w oku czytalam do porannej kawy artykul Andrzeja Kublika z dzisiejszej Wyborczej - "Zegnajcie, superauta". Czuje sie troche jak maly chlopiec, ktoremu ktos w styczniu obiecal super koparke na gwiazdke, pod warunkiem, ze ten bedzie caly rok grzeczny, po czym w pazdzierniku okazuje sie, ze mimo przykladnej postawy koparki nie dostanie, bo wycofano ja ze sprzedazy!!!
Kiedy w latach 70-80 na rowniutkich drogach i bezdrozach cywilizowanej czesci swiata krolowal ryk -set konnych potworow, w pieknym kraju nad Wisla, wiekszosc obywateli marzyla o posiadaniu wlasnego malucha napedzanego silnikiem o nieprawdopodobnej mocy 23 kucy! Dla porownania - to tyle samo co dobrej jakosci kosiarka spalinowa Husqvarny...
I teraz kiedy na naszych drogach zaczely pojawiac sie pierwsze samochody, ktorych podstawowym celem nie jest transport rodziny wielodzietnej z psem i pozostalym inwentarzem zywym z punktu a do punktu b, a przede wszystkim przyjemne lechtanie widokiem oraz brzmieniem ego wlasciciela, okazuje sie, ze trzeba szybko cieszyc sie tym stanem, bo nowe proekologiczne przepisy juz niedlugo nas tego pozbawia.
Nie, zebym byla przeciw ekologii. Nie uwazam tylko, ze kolejne zakazy czy obostrzenia kogokolwiek zmotywuja. Najpierw marchewka, potem kij. Taka pozytywna motywacja - zamiast kolejnych kar znaczne ulgi, zwolnienia podatkowe, dofinansowania etc dla koncernow pracujacych nad nowymi alternatywnymi zrodlami energii. I nie mam na mysli biopaliw produkowanych na bazie surowcow zywnosciowych, bo w koncu co za roznica czy zamienimy swiat w pustynie poprzez produkcje paliw kopalnych czy wyjalowienie gleby produkcja paliw na bazie trzciny cukrowej lub innego rzepaku?!
Tymczasem ekologia coraz bardziej zmierza w kierunku ekskluzywnosci niz masowosci - nie liczac smartow czy innych autosugestii, ktore nie tylko nie wygladaja, nie jada, to i do bezpiecznych aut nie naleza. Ech... czas rozwazyc zakup holenderskiej damki... stylishowa przynajmniej ;-)

Saturday, December 29, 2007

Dylematy etyczne

W trakcie ostatniego PoRobocie wywiazala sie ciekawa dyskusja na temat etyki w blogach. Bo niby w jakim charakterze pisany jest taki blog? O ile nie oplacany i zlecony, to przeciez prywatnie. A jesli pisany prywatnie to zasadniczo albo szczerze albo wcale. Osobiscie dotychczas sklanialam sie do opcji wcale, teraz poszukuje szarosci. Tak, tak... juz slysze te wzburzone glosy pr'owej braci, braci cierpiacej IMHO na delikatny przerost misji i wizji PR, oficjalnie diagnozowanej jednak jako swiadomej roli pr'u w zyciu wszechswiata. Ktos w koncu musi edukowac to ciemne spoleczenstwo - na czele z ukochanymi klientami.
Zanim jednak szerzej o etyce w blogosferze, chwila o etyce w ogole. Bo co w sytuacji, kiedy ktos nie chce byc edukowany? Tupnac noga i rzucic robote? Czy starac sie zminimalizowac dzialania autodestrukcyjne i koncentrujac sie na tych absolutnie neutralnych (czyt.: nieskutecznych, acz stosowanych z powodu: "klient ma taka fantazje"), starac sie raz na x-czasu przepchnac cokolwiek sensownego? Gdzie sens? Gdzie logika? W mniej lub bardziej okraglej sumce wplywajacej na konto. A gdzie etyka? No wlasnie...
Zasadniczo bedac freelancerem jest mi latwiej wybierac projekty, ktore nie pociagaja za soba takich dylematow. Niemniej, zwlaszcza przy wspolpracy z agencjami stricte eventowymi, mozna wpakowac sie na niezla mine, mine o podwojnej sile razenia czyli "super fuck". Sytuacja z tych ekstremalnych, niemniej niestety spotykana w przyrodzie. Klient koncowy to ignorant, a agencja - czyli nasz bezposredni zleceniodawca, traktuje pr jak dziecko niechciane, co wiecej nie rozumie elementarnych zasad nim kierujacych.
Oficjalnie temat tabu - przeciez nie bedziemy uzalac sie publicznie na oszolomow, oczekujac chwile pozniej na publikacje piejace nad profesjonalizmem tych samych. Co zatem z blogiem? Piszac oficjalnie case study pod wlasnym nazwiskiem, nie musimy juz wymieniac nazwy klienta. To przy odrobinie orientacji w branzy mozna wiedziec w 5 minut - wliczajac w to szybkiego papierosa i kawe. Kasanie reki, ktora karmi? pomijajac etyke, czysta glupota. Zostaja lapidarne, pozbawione chocby cienia refleksji wlasnych, informacje albo walka z calym wszechswiatem. Taka nowa era jedi - PR Jedi ;-) albo pisanie "do szuflady" i publikacja po latach przypadkow klinicznych z archiwum pr ;-)
Mam cicha nadzieje, ze takich dylematow bede miala w nadchodzacym roku jak najmniej. Najchetniej brak ;-) A co za tym idzie, spokojnie bede mogla opisywac nieustanne pasma sukcesow zarowno wlasnych, jak i moich klientow. Czego i wszystkim w Nowym Roku zycze!
Bo kasa, kasa... ale wazniejsze przynajmniej dla mnie - moc podczas porannej toalety spojrzec sobie w oczy! Co zrobic... juz taka rozwazna i romantyczna jestem ;-)

debiuty ;-)

Walczylam, walczylam i ...wreszcie uleglam i JA - ogolnosrodowiskowemu trendowi pisania bloga. Co z tego wyniknie - we'll see.